środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 5. Wilk i Jeleń

Co ja do cholery robię?... Po zjedzeniu razem z Tymonem surowego mięsa, puchaty przyjaciel opuścił mnie, tłumacząc, że ma coś do załatwienia. Za to ja... Gdzie polazłam? Oczywiście tam gdzie absolutnie być mnie nie powinno. Siedzę teraz w krzakach jak jakiś zboczeniec i sama nie wiem na co czekam. Właśnie podziwiam znany mi z wczorajszej nocy drewniany domek. Z komina unosi się pachnący dym który miesza się z zapachem róż. Woń jest na tyle intensywna, że czuję ją mimo bezpiecznej odległości jaką zachowałam. Zgłupiałam do reszty. Mimo najszczerszych chęci, nie potrafię wstać i iść tam gdzie iść powinnam, czyli do Doriana. Od piętnastu minut chowam się tu, w jakichś chaszczach, przykucnięta, jak drapieżnik przyczajony na swoją ofiarę. Jak wilk polujący na jelenia. Gdyby był zwierzęciem, na pewno byłby jeleniem. Łagodnym, smukłym zwierzęciem z dużymi, brązowymi oczami  Powoli zaczyna mi cierpnąć noga. Jak tak dalej pójdzie to długo nie wytrzymam w tej pozycji. Drzwi do chatki się otwierają! Ktoś idzie! Staram się wtopić w otoczenie. Uszy przylegają mi płasko do czaszki. Zamieram w całkowitym bezruchu, nawet oddech ograniczam do minimum. Jedyne czego nie mogę powstrzymać, to paniczne łomotanie serca. Z cienia wyłania się chuda, blada dłoń dzierżącą wielką, zieloną konewkę. Zaraz po niej pokazuje się stopniowo cała postać.Kasztanowe włosy błyszczą w promieniach słońca. Zasłaniają twarz. Druga, wolna dłoń wędruje ku górze i odgarnia niesforne kosmyki
BUM-BUM...
Teraz widzę.Te blade, pełne usta. Mały, lekko zadarty nos. Ostro zarysowany podbródek i kości policzkowe. Jest cały jak lalka z papieru. Delikatny. Zdaje się, że całe jego życie i dusza zawarte są...
BUM-BUM...
W tych oczach... Emanuje z nich taka energia, że za jej pomocą można by ożywić cały las. Można w nich czytać emocje jak w otwartej książce. Teraz są takie radosne. Widzę jak z podlewanych róż wychodzą wróżki i skrzaty. Karmią się tą miłością którą otoczył kwiaty. On ich nie widzi, a jednak, głaszcze płatki róż, jakby wiedział, że tam są... W ogródku jest również jabłonka. Wychodzi zza niej driada. Uśmiecha się do niego. Cały ogród go kocha. Jest tu niezwykle dużo duchów. Całkiem jakby traktowały go jak swojego. Chudym ciałem wstrząsa nagły atak kaszlu. Duchy zamierają. Patrzą na niego z przerażeniem. Jego chude palce zaciskają się na gardle. Cierpi. Widzę jak driada zakrywa dłonią twarz. Ona... Płacze... Inne też... Jedna z wróżek siada mu na ramieniu i przytula się do jego twarzy. Aż tak martwią się o niego? Muszą go naprawdę kochać. Podnoszę się. Nie ma sensu się dłużej ukrywać. On... Chyba nie jest taki jak inni ludzie. Podmuch wiatru rozwiewa moje włosy. Odwraca się. Widzi mnie.
BUM-BUM... BUM-BUM... BUM-BUM...
Znów patrzy na mnie... Tak jak zeszłej nocy... Ale tym razem nie ucieknę. Czemu? Czuję jak powoli zanurzam się w jeziorach jego oczu. Tym razem zamiast próbować się wydostać, po prostu pozwalam ,żeby mnie pochłonęły. Nie chcę... Uciekać... Chcę z nim zostać... Upuścił konewkę. Teraz duchy również patrzą na mnie. Wróżka zeskakuje z jego ramienia na pobliską gałązkę krzewu.Wiedzą kim jestem, a mimo to są zdziwione. W sumie... Chyba wiem czemu, sama się sobie dziwię. Dlaczego właściwie tutaj jestem... Pierwszy raz w życiu... Chcę się zbliżyć do drugiego człowieka...
-To ty... - Powiedział to tak po prostu, bez strachu w głosie. Jakby mnie dobrze znał. W tej chwili tak bardzo przypomina Doriana, z tym ciepłym, przyjaznym spojrzeniem, ale jest w nim coś jeszcze... Tylko nie wiem co... Co to za rodzaj emocji, który tak mnie do niego wabi.
- Kim jesteś?- Mówiąc zrobił kilka kroków w moją stronę. Automatycznie cofnęłam się. W ogóle się mnie nie boi. Dość śmiały jak na jelenia z którym go utożsamiłam.
- Nie uciekaj, nic ci nie zrobię -  To raczej ty  powinnaś się bać wilka, sarenko. Czemu właściwie jest na odwrót?
- Jestem Tori, a ty? Jak się nazywasz? - Pytanie wypowiedziane przeze mnie tak spokojnie, choć w rzeczywistości chciałam je wykrzyczeć. Chcę w końcu przestać myśleć o nim jako ON.
- Daniel, jestem Daniel -  Uśmiechnął się... Moje serce jeszcze przyspieszyło swój szalony galop. Wygląda pięknie... Z tym uśmiecham. Odpowiedziałam mu tym samym. Daniel. Nawet jego imię pasuje do jelenia. Nie wiem kiedy zdążył do mnie podejść , ale teraz stoimy na przeciwko siebie, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jest wyższy niż przypuszczałam. Wyższy o głowę ode mnie, mającą metr siedemdziesiąt wzrostu.
- Miło mi cię poznać - Wyciągnął rękę. Ostatnio wymieniłam mnóstwo uścisków dłoni, ale żaden z nich nie wzbudził we mnie takiego uczucia jak ten. Kiedy dotknęłam jego papierowej dłoni, przeszedł mnie gorący dreszcz. Jest delikatna, tak jak przypuszczałam.  Zimna, mimo bardzo wysokiej temperatury w dniu dzisiejszym. Zwykły uścisk dłoni, czemu wydaje mi się, że to najważniejsza chwila w moim życiu. Czuję jak krew napływa mi do policzków. Co?! Czemu ja się rumienię?! Moje ciało bezczelnie zapragnęło ujawnić co dzieje się u mnie w środku. Patrzę na niego. Twarz Daniela jest rozpromieniona. Na bladej skórze pojawiły się różane wypieki. Nie odstępuje mnie dziwna nadzieja na to, że on czuje w tej chwili dokładnie to co ja. Choć jestem dużo bardziej bezradna niż on, zwyczajnie nie wiem co mam robić. Po prostu patrzę... W te oczy... Trzymając delikatnie chude, smukłe palce. Jego dłoń również jest dość duża. Czuję się nagle jakaś taka mniejsza, a co dziwniejsze, nie jest mi z tym źle.
- Co robiłaś tutaj wczoraj w nocy?- Puścił moją dłoń, a ja od razu zatęskniłam za jego dotykiem.
- Spacerowałam, a potem niechcący zasnęłam. Kiedy się obudziłam było już ciemno. Szukając drogi powrotnej wpadłam na twój dom.- Nie wiem czemu powiedziałam mu prawdę, czemu nie wymyśliłam czegoś innego. Może dlatego, że ta wersja wydarzeń jest po prostu możliwa w przypadku zwykłej, ludzkiej dziewczyny.
- Czemu więc uciekłaś? Mógłbym ci pomóc. Aż tak się mnie przestraszyłaś? - W głosie usłyszałam troskę.
- Nie jesteś specjalnie straszny - Stwierdziłam z przekonaniem.
- A jednak uciekłaś - Nie uniknę odpowiedzi.
- Powiedzmy, że się ciebie po prostu nie spodziewałam.- Nie mam pojęcia co mam ci powiedzieć! Sama nie wiem czemu wtedy zwiałam. Przestraszyłam się nie ciebie, tylko uczucia które obudziłeś.
- Mieszkasz tu sam?- Wskazałam na chatkę.  Rozpaczliwa próba zmiany tematu.
- Nie, jest ze mną babcia, właściwie to się nią opiekuję. Cały czas mieszka tu sama, ja przyjeżdżam tylko w wakacje - Babcia ? Ciekawe jak ona sobie radzi.
- Ma piękny ogród.- Spojrzałam na mieszaninę barw skupioną dookoła drewnianych ścian. Duchy wlepiały w nas swoje oczy. Szeptały między sobą i chichotały. Już miałam zamiar spytać o czym tak rozprawiają, kiedy zdałam sobie sprawę, że przecież nie mogę.
- Chodź, pomożesz mi - Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zostałam obdarowana małą łopatką.
- Co właściwie mam zrobić? Nie specjalnie znam się na roślinach.
- Wykopuj chwasty, rosną dookoła warzyw.- To sobie wymyślił. Podchodzę niepewnie do grządek z których wystają natki rzodkiewek i liście sałaty. Ostrożnie, żeby nie uszkodzić warzyw wyszarpuję z ziemi zielone pędy jakiegoś zielska. Dookoła moich dłoni krząta się mnóstwo wróżek. Staram się je ignorować. Daniel napełnił konewkę i kontynuuje podlewanie. Nic nie mówimy, ale ta cisza wcale nie zalicza się do tych krępujących. Czuję się dobrze. Kiedy tak doglądam roślin moja więź z naturą zacieśnia się. Skończyłam. Nie miałam dużo roboty. Ogród zalicza się zdecydowanie do tych zadbanych.
- Spójrz!- Daniel chwyta po raz trzeci moją umorusaną gliną po nadgarstki dłoń pomagając mi wstać. Wskazuje na malutki pączek jednego z kwiatów.
- Rozwija się!- Ma racje, właśnie budzi się nowo narodzona wróżka. Różowe płatki bardzo powoli rozchylają się. Otwierają się dzięki maleńkim, różowym rączkom, które uparcie dążą do otwarcia się kwiatu. Widzę główkę nie większą od ziarnka grochu. Zamiast włosów wyrastają z niej białe płatki. Patrzą na nas maleńkie zielone oczy. To naprawdę piękne. Szkoda że Daniel nie widzi tego co ja. Spoglądam z ukosa na jego twarz. Jest taki zachwycony, jakby widział, ale nie, patrzy jedynie na kwiat. Chyba jest szczęśliwy. To cudownie móc cieszyć się z tak drobnych rzeczy. Ja też czuję się szczęśliwa. Szczęśliwa z jego szczęścia. Czuję, że od dzisiejszego dnia, mojej dzisiejszej decyzji o wyjściu z ukrycia, będzie zależała moja przyszłość. Z niewiadomych przyczyn ten zwykły, przypadkiem napotkany chłopak staje się z każdą sekundą coraz ważniejszy dla mnie. Co przyniesie przyszłość związana z nim? Cały czas trzyma moją dłoń. Nie chcę żeby ją puszczał. Znów mnie gdzieś ciągnie. Odkręca mały kran z którego wcześniej nalewał wody do konewki. No tak, przecież muszę umyć ręce. Daniel również, bo dobrudził się ode mnie. Woda jest zimna. Nabiera wody w dłonie i uśmiecha się podejrzanie, mrużąc przy tym oczy.
- Co ty...- I w tym momencie zostałam ochlapana wodą. Wybuchnął śmiechem. Szybkim ruchem obcieram twarz dłonią.
- Więc to tak?! Dobra! Sam tego chciałeś!- Biorę wody w dłonie i chlustam mu w twarz. Tym razem to ja się śmieję. Rozpoczęła się oficjalna wojna na wodę. Chlapiemy się jak małe dzieci zaśmiewając się przy tym do rozpuku. Mój śmiech z jego śmiechem tworzy jedną całość. Tak jak przedtem tworzył z Tymonem. Ale tym razem powstała harmonia jest całkiem inna. Jego dźwięczny, aksamitny głos miesza się z moim , a w to wplata się dodatkowo łomotanie naszych serc. Dzisiaj jest początek, początek naprawdę wielkiej przyjaźni. Przyjaźni od której serca zaczynają bić w tym samym rytmie. Początek naszej wspólnej ścieżki.

4 komentarze:

  1. Witam :)
    Przeczytałam Twoje rozdziały jednym tchem. Ładnie piszesz, nie brakuje Ci opisów, a to duży plus. Podoba mi się, jak przedstawiasz świat i to, że pomyślałaś o tym, że uszka i ogon powinny zostać ukryte przed normalnymi ludźmi.
    Ciekawa jestem, co pokażesz dalej. Może jakiś zwrot akcji, który podtrzymałby czytelników w napięciu? :D
    Brakuje w kilku miejscach przecinków, ale nie rzuca się to za bardzo w oczy, więc pewnie z czasem, jak będzie wzrastać Twoje doświadczenie, ten problem zniknie.
    Jedna rzecz, która prawie do mnie krzyknęła: "Chlapiemy się jak małe dzieci zarywając się przy tym do rozpuku." Wyrażenie "zarywając się" mogłabyś zastąpić oryginalnym odpowiednikiem, bo nie ukrywam, że chwilę mi zajęło zrozumienie o co chodzi. Jak młodzież używa tego często i zdaje się, że jest to część naszej mowy - osoby, które nie są zaznajomione ze slangiem, będą miały podobne problemy jak ja.
    Prócz tego jednego słowa - super.
    Pisz dalej, rozwijaj się i daj znać, gdy pojawi się kolejny rozdział, a na pewno chętnie tutaj zajrzę.
    Zapraszam do mnie Different dies.
    A jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym Cię dodać do listy czytanych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę dziękuję za twój komentarz. :) To dla mnie niesamowicie ważne kiedy czytelnik pisze, co można by poprawić, bo ja naprawdę nie jestem w stanie wychwycić wszystkich błędów :D Absolutnie nie mam nic przeciwko dodania mnie do listy :) Na twojego bloga chętnie zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko ładnie na blogu wstawiłam już :D
      Cieszę się, że w jakiś sposób Ci pomagam. W sumie sama dobrze wiem, jak ważna jest opinia innych, kiedy chodzi o rozwój :)

      A propos rozwoju~ przeniosłam się na blogspot [http://differentdies.blogspot.com/], ze względu na możliwości jeśli chodzi o grafikę i chętnie pomogłabym Tobie stworzyć własny szablon.
      Pozdrawiam~ i czekam na kolejny rozdział :)

      Usuń