piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 12. Mój jedyny świat.

Duchy i hybrydy tworzą duży zwarty krąg. Stoję w samym jego środku. Widzę Zurię. Trzyma woreczek z dobrze mi znanym błękitnym proszkiem. Rozsypuje go tworząc linę jakieś pół metra od zgromadzonych . Tworzy barierę. Powietrze huczy od bębnów. Ściskam mocno noże które zabrałam ze sterty z bronią. Z tłumu wystąpił ent. Nic dziwnego, że go wybrali, można na nim pokazać umiejętności i wykonać "śmiertelny" cios, jednocześnie pozostawiając enta przy życiu, nożem za pewne ledwo go drasnę. Bębny milkną. Dorian porozumiewawczo spogląda na enta. W chwili w której Zuria zamyka krąg, z błękitnego kręgu w powietrze wzbijają się miliony rubinowych iskier. Bębny powracają ze zdwojoną siłą. Widzę Daniela w tłumie. Nasze oczy się spotykają. Czuję jakby był tuż obok mnie. Ent zbliża się. Jego ruchy są tak ociężałe i powolne jak się tego spodziewałam. Jedna ręka zaopatrzona jest w pnącza. Jeśli mam wygrać muszę je odciąć zanim mnie złapią i przygwożdżą do ziemi. Ryk Doriana, a zaraz za nim innych. To sygnał do walki. Mój ogon zamiata ziemię długimi mocnymi machnięciami. Uszy przywierają mi płasko do czaszki. Czuję jak serce przyspiesza a mięśnie spinają się.
- No dawaj! na co czekasz! - Krzyczę do mojego sześciokrotnie większego niż ja przeciwnika. Odpowiedź przyszła szybko w postaci niskiego, mrożącego krew w żyłach pomruku. Ruszył... Ziemia pode mną trzęsie się z każdym zetknięciem się jego " nóg" z ziemią.  Dzielą nas jakieś cztery metry. Pnącza z lewej kończyny pędzą prosto w moim kierunku. Uchylam się. Rośliny nie znalazłszy oporu wbijają się z potężnym uderzeniem w ziemię. Natychmiast wykorzystuję ten moment i dwoma silnymi ciosami odcinam sporą część pnączy, Ryk enta. Druga ręka chce mnie zmiażdżyć. Kolejny unik. Kolejny atak pnączy z drugiej strony. odbijam się od ziemi i wskakuję na tkwiącą wciąż w ziemi rękę. Wbijam noże i pazury u stup w pień i z zabójczą prędkością wspinam się zmierzając do wielkiego łba. Tym razem atakują mnie obie ręce . Skaczę. Przy piersi jest liana z głowy. Puszczam jeden nóż, łapię ją i siłą rozpędu przelatuję popod jego ręką. Puszczam pnącze. Obrót w powietrzu i ląduję przy samej szyi. W moim kierunku pędzą liany, na szczęście są za krótkie, żeby dorwać mnie zanim wykonam ostateczny ruch. łapię nóż w obie ręce i rycząc wściekle wbijam nóż w tył szyi pomagając sobie przy tym całym ciałem. Zatrzymał się. Wie że przegrał. Czuję że tracę grunt pod nogami. Zeskakuję na ziemię robiąc przy tym efektowne salto.  Padł na kolana, żeby reszta widziała kto zwyciężył. Moja pierś z zawrotną prędkością unosi się i opada. Dopiero teraz gdy w powietrze wzbiły się setki głosów zauważyłam jaka cisza towarzyszyła mi w ostatnich chwilach walki. Do enta od razu podbiegają fauny i wodniczki i zaczynają leczyć rany.
- Spisałaś się - słyszę ciepły głos Daniela tuż przy mnie. Momentalnie odwracam się żeby rzucić mu się na szyję, ale ku mojemu zaskoczeniu jestem sama... On co prawda jest za mną, ale stoi tam gdzie stał, jakieś dziesięć metrów ode mnie... Co jest grane...
Nagle tłum milknie. Podszedł do mnie Dorian wraz z Klemensem. Półelf Zamoczył palce w trzymanej przez niego misie z żółtą, fosforyzującą farbą, po czym przejechał mi dwoma palcami od czoła przez całą twarz, aż do samej brody. Dorian patrzy na mnie swoim dawnym wzrokiem, uśmiecha się. Chwyta moją rękę i podnosi ją do góry.
- Oto Wiktoria! Pierwsza wojowniczka serca!- I znowu krzyki tłumu. Klemens chwyta mnie za ramię i prowadzi do głazu na którym stał wcześniej. Nie wiem czemu stoję tam razem z nimi, czemu zostałam w taki sposób wyróżniona. Musiałam dobrze się spisać. Teraz nikt już nie wywołuje kadetów. Są wypychani na środek  po kolei. W wielu przypadkach do walki wcale nie dochodzi, wtedy przydzielani są do magii leczniczej . Ci którzy próbują używać magi, o której istnieniu musieli zostać wcześniej powiadomieni, idą do Odetty. Hybrydy podejmujące walkę bronią idą do mojego oddziału. Tym którzy zostali przemienieni najwcześniej idzie najlepiej, bo w końcu potrzeba trochę czasu żeby oswoić się z nowym ciałem. Mimo tego wiele z nich instynktownie wywalczyło zwycięstwo. Przeciwników Dorian dobrał odpowiednio, w większości przypadków były to stworzenia średniej wielkości. Tylko mnie raczył obdarzyć entem. Daniel dostał Kamiennego Gryfa, walka była dość spektakularna. Wygrał rąbiąc swoim dwuręcznym mieczem w kark stwora. Oczywiście nic mu się nie stało, bo przeciwników nie dało się zabić bronią którą wybieraliśmy. Kiedy powiedziałam w myślach : ,,Brawo " patrząc na Daniela, odwrócił się w moim kierunku. Chyba umiemy się ze sobą komunikować poprzez myśli. Teraz stoi koło mnie. Żółta farba rozświetla jego twarz i odbija złote refleksy w jego wielkich, brązowych oczach. Uśmiecha się. Odwzajemniam uśmiech i ściskam mocniej jego rękę. Choć cały świat stanął na głowie a ja stałam się żołnierzem który zostanie wkrótce wysłany do innego świata, to cały czas czuję że i tak kluczowym elementem jest Daniel. A umiejętność przesyłania myśli  nie pojawiła się bez powodu. Muszę się dowiedzieć o co w tym chodzi, jaki rodzaj magi powstał między nami.






Już koniec rekrutacji. Za chwilę południe. Wszyscy są porządnie zmęczeni. Idziemy spać do jaskini przydzielonej naszemu oddziałowi. Jak zwykle jestem blisko Daniela. W okół nas są sami młodzi. Dorian tłumaczył mam wcześniej, że nie możemy wybierać dojrzałych fizycznie, bo wtedy magia nie wniknie w ludzkie ciało z łatwością, a może się nawet zdarzyć że organizm odrzuci magię i wtedy człowiek prawdopodobnie umrze. Jedna z wodniczek przekonała się o tym na własnej skórze kiedy przyprowadziła do Doriana dwudziestoparolatka, który niestety nie przeżył, co prawda jest kilku starszych ale musieli długo cierpieć zanim doszło do właściwego połączenia. W związku z wiekiem otaczających mnie hybryd czuję się trochę jak w szkole. Tylko tutaj nie muszę niczego ukrywać. Nareszcie pasuję do otoczenia. Chyba to od zawsze był mój jedyny świat. Ciekawe czy rodzice zauważyli że zniknęłam. Szkoda że nie miałam szansy się z nimi pożegnać . Choć w sumie w całym moim życiu rzadko kiedy ich widywałam. Nie poczują że zniknęłam. Ja pewnie też nie będę za nimi tęsknić, ale postaram się żeby nic im nie groziło. Uratuję ich i cały ten świat, choćby za morze mojej wilczej krwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz