sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 1. Leśna córa

Żegnaj. Żegnaj najdroższa mi do tych czas ostojo spokoju. Żegnajcie pachnące ziołami pola. Nie spojrzę już w to samo niebo, z moimi gwiazdami. Żegnaj stara, zgarbiona jabłonko, która tyle razy widziałaś moje łzy. Żegnajcie moje ścieżki, leśne nory... Żegnaj mój świecie. Dzisiaj cię opuszczam, nie z własnej woli, no ale... Nie mam wyjścia. Skończyły się te dni w których to mogłam całymi dniami biegać po lasach i łąkach bez przejmowania się obecnością ludzi. Nie musieć się ukrywać. Dopiero teraz docenię znaczenie tych słów. Oczywiście poza moim małym światem zawsze musiałam uważać. Straszne jest posiadanie tajemnicy tak wielkiej, że za wszelką cenę trzeba ją ukrywać. Przed wszystkimi. Przed rodziną, przyjaciółmi, znajomymi... Przed całym światem. Zaczęło się już gdy miałam dziesięć lat. Od mojej pierwszej samotnej wyprawy do lasu. Gdy po raz pierwszy ciśnienie rozsadzało żyły, a temperatura ciała, w jednej chwili, zmieniała płatki śniegu w parę. Właśnie tutaj pierwszy raz poczułam tętno lasu i zrozumiałam kim jestem. Jest noc, za trzy dni pełnia. Samochód rusza. Nie... Po moim policzku stoczyła się samotna łza. Nie chcę... Pozwólcie mi zostać... Chcę zostać... Mimo, że moje serce wije się z bólu, a całe ciało rwie się do ucieczki, siedzę spokojnie. W gardle uwięziłam rozpaczliwe wycie. Nic nie mogę zrobić. Ostatni raz patrzę na mój świat, który powoli znika mi z przed oczu. Co teraz będzie... Gdzie się schowam... Zakrywam twarz dłońmi. Tłumię łkanie, ale łzy nieubłaganie płyną. Boli...

Szósta rano. Pierwsza noc w nowym domu za mną. Mało spałam. Wszędzie unosi się zapach tynku, gipsu i innych tym podobnych. Pierwszy dzień nowego życia właśnie się rozpoczął. Stawiam stopy na podłodze niezwykle delikatnie i ostrożnie, jakbym stawała na cienki lód. Jeden ruch. Stoję na samych opuszkach, jak to zwykle mam w zwyczaju gdy jestem sama. Pięty nie dotykają zimnych desek koloru czekolady, z którymi kontrastuje moja skóra. Przede mną wisi lustro, sama je wczoraj wieszałam. Moje włosy koloru szaro, koperkowego beżu stoją mi na wszystkie strony. Uszy, stojące zazwyczaj na baczność,również są w nieładzie. W sumie i tak nikt ich nie widzi więc nie muszę nic z nimi robić. Tak dawno nie widziałam swoich ludzkich uszu, że zapomniałam jak z nimi wyglądam. Posiadanie uszu i ogona wilka jest upierdliwe, zwłaszcza ,że może i ich nie widać ale jeśli kogoś chlasnę moją kitą to poczuje. Te części ciała należą do świata duchów i tylko ci którzy są z nim powiązani je widzą. Pamiętam jakby to było dziś, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w tafli wody zaraz po obdarzeniu. Taruka śmiał się widząc strach w moich oczach. Stary, dobry Taruka. Tęsknię za nim... Duch serca lasu, starego dębu. Jest wielki, strasznie stary i pomarszczony, ma z jakieś 3 metry wysokości, ale garbi się i jest bardzo chudy. Braki w swoim ciele uzupełnia grubym płaszczem z mchów i trawy. Rośnie na nim pełno kwiatów i grzybów. Uwielbiałam chować się w tym płaszczu i jego długich siwych włosach i brodzie. Patrzył wtedy na mnie tymi swoimi mądrymi szarymi oczami i śmiał się głosem przypominającym trochę trzaski łamanych gałęzi i palącego się na kominku ognia. Jak przystało na leśne licho, ma on w swoim wyglądzie coś dodatkowo dziwnego. Jego twarz i ciało porasta sieć cienkich korzeni. Jedna ręka jest cała zbudowana z gałęzi, funkcjonuje jednak równie dobrze jak moje. Jako dziesięciolatka najbardziej uwielbiałam, gdy na każdym miejscu gdzie postawił swoją bosą, wielką stopę wyrastały rośliny. Kręciło się przy nim zawsze dużo zwierząt, które mogłam karmić i głaskać.To właśnie przez niego zostałam obdarzona... tym. Gdy zapytałam czemu to zrobił, powiedział tylko że zobaczył we mnie ,,to coś". Reszta moich leśnych przyjaciół była mi mniej bliska, ale również ich uwielbiałam. Zamiast z innymi dziećmi przyjaźniłam się z nimfami, wodnikami, karłami, fałnami i całym mnóstwem innych dziwaków. Każdy z nich był duchem lasu. Bywało też tak, że patrzyłam jak jeden z nich umiera. Kiedy część lasu której są opiekunami ginie, oni razem z nią. Pamiętam jak zmarł fałn Irano. Trzymałam jego głowę na kolanach i płakałam. Umarł tylko dlatego, że ludzie wycięli jego część lasu. Nienawidzę ludzi i całego ich wstrętnego świata i chorych pragnień. Nigdy ich nie zrozumiem. Irano nazywał mnie dzieckiem lasu. Lubiłam tą nazwę. W całym lesie znano mnie jako leśną córę. Utożsamiłam  się z tym, w głębi serca czuję jakbym byłam córką lasu, a te uszy i ogon codziennie mi o tym przypominają. Ludzie ich nie widzą, tak samo jak duchów, więc nie mam problemów z ukrywaniem ich. Rodzice każdego dnia widzą moje normalne ludzkie uszy dzięki tej świetnie sprawdzającej się iluzji. Jedyna widzialna zmiana w moim wyglądzie to oczy. Wraz z fazami księżyca z moich normalnych brązowych stają się złote. W związku z tym że za 2 dni pełnia są pomarańczowe. Ale nie tak że rzucają się w oczy, na szczęście. Wyglądają na jasno piwne z odrobiną złotawego połysku. Muszę się ogarnąć i poszukać jakiegoś miejsca gdzie spędzę pełnię.To dla mnie bardzo ważna noc. Raz w miesiącu dzięki mojej przynależności do świata duchów, mogę całkowicie zmienić się w wilka. To niesamowite przeżycie. Kiedy to działo się po raz pierwszy, był ze mną cały las. Wszyscy w pełnię świętują, bo wtedy otwierają się wrota Orian, czyli świata duchów. Kiedyś oba światy, Orian i Nairo, czyli świat duchów i ludzi były jednym, wszystkie istoty żyły w zgodzie i harmonii. Ale potem ludzie zaczęli pragnąć... Siły, Bogactwa, Władzy... Zaczęli przez to robić straszne rzeczy... Robili wszystko, żeby tylko zaspokoić swoje żądze. Wtedy duchy odwróciły się od ludzi i za pomocą swoich mocy rozdzieliły świat na dwie części. Niektóre z nich mimo wszystko pozostały z ludźmi. Kochały ich i pragnęły im służyć pomocą. Lecz niestety... Ludzie coraz więcej pragnąc, mordowali pozostałych z nimi orianczyków. Miłość duchów do ludzi mimo to nie wygasła, stworzyły więc barierę ochronną która czyniła ich niewidzialnymi przed światem Nairo. W każdą pełnię, gdy duchy powracają do ludzi, nie tylko w lasach, ale na całej ziemi, zaczynają dziać się magiczne rzeczy, a bariera niewidzialności nie jest tak szczelna.To za każdym razem najpiękniejsze chwile w życiu, ale.. Co ja teraz z sobą zrobię? Ten las jest mi całkiem obcy, mogę nawet narazić się na ataki ze strony tubylców. Coś czuję że przede mną długa droga do osiągnięcia upragnionej stabilizacji. Dam z siebie wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz