Znikam, przenikam powietrze
Rozsypuję się.
Kiedyś ktoś rzucił mną
Zbyt mocno
I wtedy zaczęłam pękać.
Teraz sypię się jak figurka z piasku.
Rozpadam się na miliony kawałków.
Znikam, przenikam powietrze.
I choć chcę, to nie mogę płakać.
Nie wolno ci płakać.
Ile razy sobie to mówiłam?
Choć wiem, że znikam
To jest to przyjemne.
Miliony lusterek wybuchło w powietrze.
Z moich dłoni, oczu
Serca.
Ucieka ze mnie dusza.
Żegnam ją pocałunkiem
W połyskliwy policzek.
I po raz ostatni szczerze się uśmiecham.